Dwa słowa o moim debiucie w zawodach. Dystans to tylko lub aż 5 kilosów. Plan był, aby uplasować się w połowie stawki i udało się.
Wynik:
51/153 open, 13/27 kat. M.40
CZAS: 22.41
Jako, że to debiut to i małe frycowe trzeba było zapłacić. Co prawda nie rzutowało to szczególnie na końcową lokatę, ale pierwsza życiówka mogła być o kilka, kilkanaście sekund lepsza. Nie zorientowałem się, że czas liczony jest dla wszystkich od strzału i ustawiłem się na samym końcu grupy, więc zanim dotruchtałem do lini startu trochę czasu upłynęło, co odbiło się na czasie końcowym. Wniosek: gdy czas jest tak liczony ustawiać się na początku.
Druga sprawa to brak umiejętności utrzymywania założonego tempa (nic nowego zresztą). Pierwszą połowę pobiegłem w tempie o około 30 s wolniejszym, niż plan zakładał. Za to drugą o 30 s szybciej. To akurat miało swoje psychologiczne plusy, bo na 2.5 km wyprzedziłem pewnie ze 50 osób i na metę wpadłem, jak chart.
W ogóle od startu (z końcowych pozycji) przez cały wyścig nikt mnie nie wyprzedził, a reszty po prostu nie dogoniłem. :D
Konkluzja jest taka, że bardzo mi się to spodobało, zwłaszcza wyprzedzanie. Teraz, jak poznałem smak zawodów pozostało tylko trenować. Do wiosny już niedługo a w kwietniu czeka mnie maraton, to trochę poważniejsze wyzwanie.
Dodać warto, że same zawody bardzo dobrze zorganizowane, a atmosfera równie sympatyczna. W zasadzie to zasługa grupy biegowej biegusiem.pl, bo to oni ogarniali cały ten kocioł. Dzięki.
Wynik:
51/153 open, 13/27 kat. M.40
CZAS: 22.41
Jako, że to debiut to i małe frycowe trzeba było zapłacić. Co prawda nie rzutowało to szczególnie na końcową lokatę, ale pierwsza życiówka mogła być o kilka, kilkanaście sekund lepsza. Nie zorientowałem się, że czas liczony jest dla wszystkich od strzału i ustawiłem się na samym końcu grupy, więc zanim dotruchtałem do lini startu trochę czasu upłynęło, co odbiło się na czasie końcowym. Wniosek: gdy czas jest tak liczony ustawiać się na początku.
Druga sprawa to brak umiejętności utrzymywania założonego tempa (nic nowego zresztą). Pierwszą połowę pobiegłem w tempie o około 30 s wolniejszym, niż plan zakładał. Za to drugą o 30 s szybciej. To akurat miało swoje psychologiczne plusy, bo na 2.5 km wyprzedziłem pewnie ze 50 osób i na metę wpadłem, jak chart.
W ogóle od startu (z końcowych pozycji) przez cały wyścig nikt mnie nie wyprzedził, a reszty po prostu nie dogoniłem. :D
Konkluzja jest taka, że bardzo mi się to spodobało, zwłaszcza wyprzedzanie. Teraz, jak poznałem smak zawodów pozostało tylko trenować. Do wiosny już niedługo a w kwietniu czeka mnie maraton, to trochę poważniejsze wyzwanie.
Dodać warto, że same zawody bardzo dobrze zorganizowane, a atmosfera równie sympatyczna. W zasadzie to zasługa grupy biegowej biegusiem.pl, bo to oni ogarniali cały ten kocioł. Dzięki.